niedziela, 23 stycznia 2011

|01|- The Beginning

Kolejny monotonny  dzień.  Następny dzień nic nie robienia. Nie ma jak weekend. Powinnam stukać w klawiaturę , a nie patrzeć się na fluorescencyjne gwiazdki na suficie , które przykleiłam mając 5 lat. Nadal miałam przed oczami miałam czyjąś twarz , wcześniej nigdy mi nie widzianą , ale jakoś znajomą. Cossie coś gryzła, oby nie mój nowy sweter. Gwałtownie zsunęłam się z łóżka i zobaczyłam przerażonego maltańczyka.
-Cossie!-wrzasnęłam na cały dom. –Coś ty zrobiła?! Mój sweter!-tylko smutnie zawyła i położyła się do góry brzuchem.
Sweter zwinęłam w kulkę i rzuciłam w kąt pokoju. Przejrzałam się w lustrze. Przeciętna dziewczyna nic wielkiego. Ale jednak... Coś w sobie mam. W piżamie zeszłam do kuchni i wyjęłam sok pomarańczowy i wzięłam kilka łyków i wróciłam do pokoju pójść dalej śnić o kimś kogo nie znam , ale i tak jest cudowny. Teraz jak na złość jak leżałam spokojnie nie mogłam zmrużyć oka. Któryś chomików coś chrupał , a szczur walił o szafkę ogonem.  Czemu nie mogą się na chwilę zamknąć?!  Przetarłam oczy i poszłam do łazienki. Usiadłam przy toaletce i spojrzałam na swoje odbicie. Aksamitne blond loki opadały na ramiona, szmaragdowe oczy patrzyły się w odbicie w szkle,  malinowe usta ułożone  w neutralnej minie , wysoka smukła szyja wysoko uniesiona i nos leciutko zadarty. Niczym się nie wyróżniałam od innych dziewczyn. Dlaczego mi pisana jest kariera pisarki? Nie mam talentu piszę jakieś debilizmy i wszyscy to uznają jako dzieło. Aż śmiać mi się chcę. Rozczesałam włosy i zakręciłam na lokówce. Umyłam zęby i poszłam otworzyć szafę. Na swetrach spokojnie spał Borys. Ubrałam się w czarną bokserkę na nią założyłam szary sweter a na biodrach zawiązałam pasek, założyłam wytarte rurki , rękawiczki bez palców, kilka bransoletek, kolczyki ćwieki i pierścionek z ćwiekami , a na nogi wsunęłam czarne glany do połowy łydki >> klik<<. Wzięłam czarny plecak i wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy , iPad’a, książkę i jeszcze parę drobiazgów. Przydałby się makijaż...Wzięłam kosmetyczkę i usiadłam ponownie przy toaletce i górną powiekę pokryłam grubą warstwą czarnego cienia i obrysowałam oko czarną konturówką  i nie może się obejść bez czarnego tuszu do rzęs. Wyjęłam iPod’a i włożyłam słuchawki do uszu. Gdzie jest Channel, Jazzy i Lucky? Muszę zabrać psy do parku , bo jakoś dawno nie byłam. Znalazłam Channel leżąca na kanapie w salonie i Jazz i Lucky gryzących się w hall’u. Zapięłam smycze do obrórz i wyszłam z nimi na chłody wrześniowy poranek. Jeszcze można było wyczuć trochę lata , ale niedługo znowu będzie tu pusto. Liście spadną i będzie ponuro. Kurde bluzy zapomniałam. Wróciłam się o te kilka metrów i założyłam na siebie czarną bluzę i od razu zarzuciłam kaptur żeby uchronić się od wiatru. Leciał jakiś spokojny kawałek. Chyba matka bawiła się moim iPodem. Ja nie słucham kawałków Jazzowych. Przełączyłam na coś szybszego. Trafiła się Ke$ha... No może w końcu być.  Szłam sobie spokojnie , aż ktoś zakrył mi oczy.
-Zgadnij kto...-rozpoznałam ten głos.
-Matt!-odwróciłam się i przytuliłam się do niego.-Co ty tu robisz?
-Wyprowadzam Stefana- wskazał na wesołego mopsa.- Idziesz do parku?
-Tak, pójdziesz ze mną?
-Pewnie-uśmiechnął się.
Kiedy doszliśmy do parku usiedliśmy na ławce wśród wysokich dębów. Puściłam szczeniaki wolno , a Chanel usiadła na ławce obok mnie. Z plecaka wyjęłam papierosa i wypaliłam.
-Palisz?-zapytał zdziwiony menadżer.
-Tak, pełnoletnia jestem , więc mi wolno-uśmiechnęłam się łobuzersko i wciągnęłam dym tytoniowy. – Chcesz jednego?
-Nie dzięki, nie palę-i pobiegł za Stefanem , który gryzł się z jakimś kundlem.
Channel położyła pyszczek na moich kolanach. Pudelka była mojej siostry , ale po pół roku jej się znudziła i teraz jest moja. Musimy kupić jej jakąś przyjaciela najlepiej białego pudla , albo pudelkę. Będzie jej weselej. Przy najmniej nie będzie sama siedzieć w salonie piękności. Poprawiłam jej czerwoną kokardę i wzięłam ją na ręce. Teraz trzeba znaleźć szczeniaki. 
-Lucky! Jazzy!-wołałam , aż dostrzegłam moje pupilki gryzące się dla zabawy obok wielkiego doga. Zapięłam smycz i pomachałam na pożegnanie Matt’owi. Szłam przez miasto z pudelką na rękach i dwoma psami na smyczy , które ciągnęły mnie. Zaraz będzie padać , a ja nie mam parasola. Biegłam pomiędzy ludźmi teraz ciągnąc psy. Po kilku minutach pogoni stałam już na progu domu. Vicky znowu uciekły szczury. Znowu będzie trzeba je łapać.
Puściłam psy wolno , a Channel postawiłam na wykładzinie. Następnie poszłam do lodówki i wszystkie zwierzaki zaczęły się łasić żeby dostać żarcie.
-Co tu za zebranie?!-wrzasnęłam.- To dla szczurów ser nie dla was. Pobiegłam do klatki , która znajdowała się w pokoju mojego brata. No i kurde ich nie ma. Położyłam ser na środku pokoju i zaraz wszystkie się zbiegły czyli : Szczujek, Muniek i Srajka- tak nazwał je Jake. Wsadziłam je jednym szybkim ruchem do klatki.
-Widzicie zawsze was złapię!-szczerzyłam się do szczurków.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Wzięłam wielki wór z chrupkami i wsypałam je do misek zwierzaków. Ponad 20 misek, mnóstwo mamy tych zwierzaków. Zaraz nakarmię te co są w klatkach. Poszłam do swojego pokoju gdzie Riley coś krakał , wsypałam karmę do miseczki i zajęłam się królikami, myszami, szyszylami, chomikami i kameleonem Kamilem. No to wszyscy będą najedzeni. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam na brzuch Tońka. Zaczął delikatnie mruczeć. Drapałam go delikatnie za uchem i powoli zasypiałam. Próbowałam jedną ręką trzymać powieki, ale mi się to nie udawało. Po kilku minutach byłam w krainie gdzie znowu zobaczyłam znajomą twarz , której nie mogę sobie przypomnieć...
Obudziłam się w świetnym humorze. Przeciągnęłam się i pogłaskałam Tońka, który teraz spał obok mnie. Pocałowałam go w czubek głowy i wstałam i skierowałam się do łazienki. Przetarłam oczy i zwilżyłam twarz kranówą.  Dzisiaj plan dnia to-siedzenie w domu i nudzenie się. Kolej Vicky żeby zajęła się Zoo.  Wróciłam do pokoju i wygrzebałam z szafy bluzkę z uśmieszkiem Nirvanny , wyblakłe rurki i szarą bluzę ze Snoopy’m i stare Conversy. Na ręce założyłam bransoletkę ze ćwiekami i te same kolczyki co wczorajszego dnia >> klik<< . Włosy  rozczesałam i grzywkę przeczesałam na lewą stronę. Postawiłam na naturalny look.  Wyjęłam z klatki Czekoladę i przytuliłam do siebie. Usiadłam  na dywanie i pocałowałam w nosek królika. Po kilku minutach pieszczot z pupilkiem wsadziłam go do klatki i zeszłam na dół.  Zadzwonił telefon. Mama mnie uprzedziła.Myśląc , że to nic ważnego wyszłam przed dom i usiadłam na schodach....


***
 No i mamy 1 rozdział. 
Na razie jest nuuudo , ale początki
zwykle takie są. 
Nie wiem co sądzić o rozdziale , 
bo zawsze mam niską samoocenę. 
Beznadziejnie pisze , bo jestem 
zakochana. I to beznadziejnie.
Jestem beznadziejnie beznadziejna ; p

3 komentarze:

  1. Świetny !
    Zajebisty !
    Genialny !
    Czekam na nn.
    Ps. Wady posiadania zoo ; ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem największą fanka Srajki! Tak jak CiooCiooBabka-zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  3. nooo zajebisty rozdział <33
    fajny styl pisania i wogóle super !! czekam na nastpny <33

    OdpowiedzUsuń