czwartek, 3 marca 2011

|03|-We are late!

Wszędzie było zamieszanie. Ashley przyjechała do nas o 5 rano, bo nie mogła spać , więc od godziny 5:09 jestem na nogach. Kurde jak sobie przypomnę rozmowę z Mattem , to aż mnie ściska.  Wszystko z najmniejszymi szczegółami pamiętałam. Spotkaliśmy się u mnie w ogrodzie zapadał powoli zmierzch. Powietrze było wilgotne. Wtedy Kloss wskoczył Matt’owi na kolana i ja zaczęłam swoją mowę :
-Matt... Kurde nie wiem jak do tego się zabrać... No , czy chciałbyś – i tu robił jakąś minę jakby czekał na to całe życie.- Pojechać ze mną do Los Angeles , bo widzisz dostałam propozycje. Pojedziesz?
-No wiesz... Nie mogę moja matka ma raka, o czym dobrze wiesz i nie mogę jej ot tak zostawić.  Z resztą nie był bym potrzebny.
I wtedy wybuchłam płaczem i pobiegłam do swojego pokoju.
No i tak pierwszy raz w życiu facet wystawił mnie do wiatrówki.  Zostawiłam Ash w salonie a sama poszłam się ubrać. Wyjęłam z szuflady wygody komplet czyli koszulkę  z nadrukiem I love Zombies, czarne rurki, zielone trampki mnóstwo czarnych bransoletek i plecak , który wczoraj wypchałam potrzebnymi rzeczami  i poszłam wsiąść szybki lodowaty prysznic.Na włosy założyłam czarny beret , a Ray Bany włożyłam do torby >> klik<<. Po kilkunastu minutach byłam gotowa , ale moja rodzinka oczywiście nie.  Usiadłam obok Ash , która z nerwów obgryzała paznokcie.  
-No czemu się tak denerwujesz?-zapytałam
-Nie wim czy wszystko wzięłam i boję się , że będzie jakaś katastrofa albo , że coś spieprzę jak zwykle-wtuliła się w moje ramię i rozpłakała.
-Tylko mi nie becz!
-Ale ja chce-popadała w histerie.- Nic mi się w życiu nie udaje!
-Całą Wielką Brytanię obudzisz!
-No i kurde co z tego? Buuu-buczała zamiast płakać.
-Dziwna jesteś.
-Wiem.
-Na pewno?
-Tak.
-Definitywnie?
-Tak.
-Sprawdźmy czy to dobra odpowiedź... Tak wygrała pani milion!!! Ale teraz się uspokój.
-A gdzie mogę odebrać nagrodę?
-W Gównie, proszę pani- gówno to moje najczęściej używane słowo.
-Weź przestań z tym „gównem”.
-A bo co?-wstałam i zrobiłam kilka uderzeń w powietrzu jak to robią bokserzy.-Podskakujesz mała?
-Tak , bo co?-zrobiła ten swój tik z głową.
-A bo gówno w papierku.
-Taa zjedz sobie na śniadanie-znowu ten tik.
-Chciałabyś. Bijemy się po męsku?- p męsku czyli walenie się jak plastiki otwartymi dłońmi.
-Nie po damsku.-zacisnęła dłonie w pięści.
-No dawaj , i tak mnie nie pokonasz!-chciałam ją wyzwać na pojedynek.
-Zobaczymy- i walnęła mnie z „plaskacza” w policzek.- Może lepiej na rękę?
-O nie! Jesteś lepsza , ja w tym tygodniu sobie mięsień naderwałam i masz przewagę!
-No i dobrze!-uśmiechnęła się łobuzersko.
-Dziewczyny zamknijcie japy i dajcie normalnym ludziom spać!!!-wydarł się Jake.- No tak lepiej. Weźcie pobawcie się kartami , albo sobie  pieczcie babeczki, ale proszę tylko o jedno CISZĘ!!!-za akcentował ostatni wyraz.
-No i po zabawie – wydęłam wargi i z fochem na brata usiadłam na kanapie. Z chęcią dodałabym zwrot mojej siostry „Żal.pl” , ale dodałam tylko to w myślach , bo nie jestem debilką.
-No to co robimy?
-Gówno. Wzdychaj do swojego dupka, a ja pooglądam MTV. Zgoda?
-Nie zgoda.
-Czemu?
-Bo ja go nie kocham , tylko go baaaaardzo lubię.
-Yhm... Leci „Biber” i się podniecaj.
-Nie podniecam się nim , tylko go lubię.
-Ehe... To czemu masz jego plakaty w torbie? Znając życie będziesz się z nimi ruchać  w nocy. Nieprawdaż?
-Nie wiem o czym ty mówisz...
-Dobrze wiesz. Zielona szkoła w czwartej klasie. Pokój dzielony ze mną. Brałaś ślub , ruchałaś się z nim w nocy i zresztą w dzień też , ale jak nie było gości w pokoju. Nadal nie pamiętasz?
-Teraz już tak-za czerwieniła się.- Czemu masz taką świetna pamięć?
-A „chorwa” nie wiem.
-Może w poprzednim wcieleniu byłaś jakimś kronikarzem albo cóś. Ha! Już wiem byłaś Gallem Anonimem! Bo się podpisujesz E.Anonim!!!
-Pisze tak z innego powodu.
-Ja i tak wiem swoje!!!
-Tiaaa-pokiwałam głową i wróciłam do oglądania Muzycznej Telewizji.- O dajmy na przykład Bruno Mars jest dużo lepszy od Justynki Zjeber...
-Wcale nie ! On jest murzyn.
-Od kiedy Hawajczycy są murzynami?
-Od dziejów batonika!-chyba miała na myśli batona Mars , ale nie wiem co jej łazi po głowie , bo się boje tam zaglądać , bo tam jest mnóstwo bałaganu, jak w moim pokoju.  Nawet gorszy niż w moim pokoju.
-Co się kurwa gapisz na mnie jak na debilkę?
-Bo nią jesteś-uśmiechnęłam się.
-Raczej ty!
-Dziewczyny!!!-cała pielgrzymka do nas dotarła, czyli matka, ojciec, Jake i Victoria.- Musicie się tak wydzierać? Za...O mój boże! Za godzinę musimy być na lotnisku!!!-no i zaczął się rozgardiasz. Po kilku minutach ojciec Ash pomógł zabrać nasze bagaże wielkim busikiem. Jakimś cudem zdążyliśmy na samolot i teraz siedzieliśmy w pierwszej klasie popijając szampana. Upije się. Ale najpierw coś napiszę... Kurde na czym skończyłam...Ah tak Sophie idzie tym korytarzem i kurde co? Hmm...
-Jake co można robić idąc korytarzem?-odwróciłam się do brata.
-Pierdzieć, bić, się, podrywać laski...
-Mam-przerwałam mu. Zaczęłam w super szybkim tempie miażdżyć klawiaturę.
                                    Sophie nagle stanęła jak wryta. Przygryzła wargę , aż poczuła smak krwi. Do oczu napływał wodospad łez. Jak on mógł? Jak?! Stał przy tej blondynie i się śmiał z jakiegoś debilnego tekstu. Jak on mógł?! Woli grubą, niską blondynę ode mnie wysokiej szatynce z nogami do nieba i wielkimi oczami w kolorze mlecznej czekolady... Odwróciłam się na pięcie i otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. W ciemności dostrzegłam jakimś cudem krzesło i osunęłam się na nie. Teraz warga była rozwalona i stróżka krwi zamieniła się w strumień , a łzy spływały po policzkach i moczyły moją bluzkę. Z torebki wyjęłam coś co przypominało linijkę i zaczęłam z całej siły przejeżdżać nią po nadgarstkach.  Po chwili rysy na nadgarstkach zaczęły piec . Nieświadomo zsunęłam się z krzesła, zahaczyłam ręką o torbę i wszystko się wysypało...Gdzie są te cholerne nożyczki...Tu są... Nacięłam kilka głębokich ran i wtedy powieki zaczynały być coraz , cięższe i cięższe... Obraz się powoli rozmazywał i zapadła ciemność. Z zewnątrz dochodziły do mnie jakieś dźwięki , jakieś krzyki i sygnał karetki , a potem już nic nie pamiętam...


***
Wróciłam! Wreszcie mam neta! Po spędzeniu 3 tygodni na pełnym słońcu
jestem jak murzyn, chociaż siedziałam pod ręcznikiem i smarowałam się 60 filtrowym kremem do opalania. 
Strasznie tęskniłam :** 
No i doszłam do kilku wniosków :
-Ja Go nie kocham tylko sobie wmawiam.
-Mam mega wenę , ale jestem leń xd 
-Planuje dla was niespodziankę 
-I jeszcze drugą , ale nie wiem czy wypali, potrzebuje do tej niespodzianki paru bloggerek.